Jutro wyjeżdża. Na miesiąc, z pracy. Może wróci na któryś weekend, może nie. Na ten najbliższy to nawet bym nie chciała żeby wracał, bo umówiłam się z przyjaciółką, chcemy gdzieś pojechać.
Byliśmy razem w sklepie, wziął 4pak piwa, w domu mówiłam ze to na wyjazd, nie na dziś. Oczywiście juz dwóch nie ma. Wykrzyczałam mu to, że chciałam się dziś bzykać, że nie bierze mnie pod uwagę. Jeszcze wczoraj mi mówił że marudna jestem, powiedziałam, że to jego wina, jakby mnie bzykał częściej niż raz na kilka miesięcy to bym taka nie była.
Zamknęłam się w sypialni. Nawet psa wyrzuciłam. Jego pranie się wyprało, miałam mu rozwiesić, niech się wali.